Jestem zamknięta w celi już tydzień. 7 dni. 168 godzin. 10080 minut. 604800 sekund. Liczę i liczę. Do nikogo się nie odzywam. Przychodzi do mnie psycholog, ale po co mi to? I tak nikt mi nie wierzy, że tego nie zrobiłam. Jestem bezradna. Bez-radna. B-e-z-r-a-d-n-a. 8 liter. 8 głosek. 2 sylaby. Znowu. Straszne słowo. Tak samo jak miłość. Miłość. Mi-łość. M-i-ł-o-ś-ć. 6 głosek. 6 liter. 2 sylaby. Znowu. Straszne słowo. Tak samo jak zaufanie. Zaufanie. Za-u-fa-nie. Z-a-u-f-a-n-i-e. 8 liter. 8 głosek. 4 sylaby. Znowu. Straszne słowo. Tak samo jak....
*oczami Alex'a*
-Musimy uratować Rose. Kiedy jest rozprawa? - zapytała Mia.
-Nie czekamy do rozprawy. Nie wiem jak wy, ale ja nie zostawię tego. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Jadę na komisariat i dam im ten film. Muszę iść po Rose.
-Idziemy z tobą, bro. - Nie wiem, który to powiedział, bo w mgnieniu oka wypadłem na zewnątrz. Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Zaniosłem im film, wyjaśniłem wszystko i usiadłem w poczekalni. Zaraz potem przyszli przyjaciele, a ja modliłem się tylko, żeby ona mi wybaczyła. Czekaliśmy tam ze cztery godziny. Gdy wreszcie wyszli, poderwałem się z miejsca i podbiegłem do nich.
-I co? Kiedy ją wypuścicie?
-Film już został obejrzany przez prokuraturę i sąd, więc można zabrać pannę Dark.
-Dzięki Bogu..gdzie ona jest?
-Cela nr 208.
Wbiegłem schodami na górę i zatrzymałem się pod jej pokojem, żeby złapać oddech. Strażnik otworzył mi celę. Powoli do niej wszedłem i zastygłem. Moja Rose wyglądała strasznie. Miała podkrążone oczy i siedziała odwrócona plecami.
-Rose? Rose, kochanie, ja..ja.. - Rose tylko wstała, zebrała swoje rzeczy i wyszła. Zrezygnowany powlokłem się za nią do wyjścia. Powiedziała służbie: "Do widzenia" i wyszła.
*oczami Rose*
Teraz przyszli? Ciekawe, co się stało? Brad powrócił z zaświatów? Nic im nie powiedziałam, tylko zamówiłam taksówkę i czekałam.
-Rose, powiedz coś. My cię naprawdę przepraszamy, ale sama wiesz, jak to wyglądało - powiedziała Izzy. A ja nic. Dalej wpatrywałam się w horyzont, aż nie przyjechała taksówka. Wsiadłam i odjechałam. Na lotnisku zamówiłam lot do Paryża i usiadłam w holu. Podczas czekania zjadłam jakiś pożywny obiad i kupiłam kilka rzeczy.
Mój lot. Nareszcie się stąd wydostanę. Podeszłam do wejścia i dałam bilet. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Alex' a. Mojego kochanego, biednego Alex' a.
-Rose, proszę zabierz mnie ze sobą. Ja nie wytrzymam tego poczucia winy, a tak przynajmniej będę mógł ci pomóc. Proszę.
Kiwnęłam głową tylko i weszłam na pokład.
3 lata później - oczami Alex' a
-Eli? Gdzie się schowałaś? Chodź do mamusi.. - pokazałem córce, żeby była cicho. Wszystko się między nami ułożyło. Rose mi wybaczyła, a teraz nosi pod sercem nasze dziecko. Kocham ją. - Eli? Alex?- Cisza. - Tu was mam! - Rose wyskoczyła znikąd i nas przestraszyła. Elizka zaczęła się śmiać i pobiegła w jej ramiona. Ja też wstałem z podłogi i pocałowałem moją narzeczoną.
-Kocham cię, wiesz?
-Wiesz, że ja ciebie bardziej?
-Nie prawda!
-Zawsze o jeden więcej...
_________________________________________________________________________________
To już koniec tego opowiadania. Zamiast skończyć go 3 miechy temu, to ja czekałam z epilogiem do teraz, Przepraszam. Ale niedługo nowy...tylko trochę inny. Będą tam krótkie historyjki, które sobie codziennie wymyślam, więc myślę, że będzie lepsza frekwencja..
Wasza Koko