Ja

24 lutego, 2014

~Rozdział 1~

Ciemność. Strach. Krzyki. Nie wiem co się dzieje. Biegnę. Cały czas biegnę. Gdzie ja jestem?? Czy ja nie żyję??
Znowu krzyki. Co się dzieje!? Czy ktoś mi może powiedzieć!? Znowu krzyk - tym razem mój. Błagam o pomoc, ale nikogo nie ma. Jestem sama - znowu.
Ktoś mnie goni. Boję się . Chcę już umrzeć!!! Słyszycie!? Chcę umrzeć!? Proszę....Potykam się. Widzę ciemność i nic więcej....Przepraszam - ktoś się pochyla. Boję się go. Krzyczę.......
- Już dobrze skarbie - to tylko zły sen. Połóż się spać. Zostanę z tobą.
Budzę się cała roztrzęsiona i zapłakana. Nie wiem co się dzieje. Przez kilka sekund nic, tylko kołyszę się w tył i w przód. W tył, w przód, w tył, w przód, i tak bez przerwy. Ktoś coś do mnie mówi - dopiero to do mnie dociera. Skądś znam ten głos....Jest taki przyjemny i ciepły. Uświadamiam sobie, że cały czas wtulam się w moją babcię. Tylko ona mi została i jest dla mnie wsparciem. Tak się cieszę, że ją mam.
- Babciu...to było straszne. Znowu ten sam sen: jestem sama.... i-i uciekam...i-i tak bardzo się boję, że cię stracę... - Wtuliłam się mocniej w Grace. Kocham ją całym sercem i, mimo że powtarzałam jej to już z tysiąc razy, to cały czas jej o tym przypominam.
- Ciii kochanie. Połóż się. Opowiesz mi o tym rano, dobrze? - zapytała babcia.
- A zostaniesz ze mną?
- Zawsze.

Już ubrana zeszłam na dół, skąd dochodziły smakowite zapachy. Pewnie babcia robi naleśniki - pomyślałam - i nie myliłam się. Weszłam do kuchni i od razu nałożyłam sobie trzy na talerz. Usiadłam przy stole, na przeciwko babci, i zaczęłam konsumować jedzenie, co jakiś czas spoglądając na nią. Ciekawe czy pamięta o moich urodzinach?? Co ja gadam - ona zawsze pamięta. Chociaż...ostatnio miałyśmy spore problemy z rachunkami. Zwiększyły się one, a ja sama nie wyrabiam z płaceniem. Nie myślcie sobie, że na coś narzekam, ja po prostu...ciężko mi z tym. Chcę jak najbardziej odciążyć babcię, bo ma już swoje lata, ale praca na dwa etaty i jeszcze do tego szkoła to nawet dla mnie jest już za dużo. Ale cóż -  na razie niczego nie zmienię. Już się pogodziłam z moim życiem.
Gdy skończyłam jeść, umyłam talerz i nalałam sobie soku. Cały czas zastanawiałam się, dlaczego Grace milczy. Czyżby coś przeskrobała?? Trzeba się tego dowiedzieć.
- Babciu, czemu się nawet ze mną nie przywitałaś??
- Powiedziałam ci już, że jak będziesz chodziła ubrana cała na czarno to się obrażę. Masz już 18 lat dziewczyno! - No tak - zapomniałam. Obiecałam jej, że zacznę nosić kolorowe ubrania, ale żadne takie nie wiszą w mojej szafie, a poza tym, nie mam zamiaru się zmieniać z dnia na dzień. Ani nie mam zamiaru iść na zakupy, jeśli o tym pomyśleliście. To nie dla mnie! Nienawidzę czekać w kolejkach, mierzyć, a co dopiero płacić. Skąd ja mam wziąć na to wszystko pieniądze!?
- Rozmawiałyśmy już o tym. Moje ciuchy odzwierciedlają mój nastrój.
- Nawet w urodziny jesteś w złym nastroju? - spytała babcia podejrzliwie. Czy ona na serio nie pamięta, co się działo wczorajszej nocy? Nie pamięta, jak musiała mnie uspokajać i to nie pierwszy raz? To jej myslenie czasem mnie rozbraja. - Pamiętam, pamiętam złotko, ale myślę, że możesz się uśmiechnąć chociaż dziś.
Przyzwyczaiłam się już, że Grace odpowiada na pytania, które zadam sobie w myślach. Nie wiem, czy zna mnie tak dobrze, czy jest jakąś wróżką. Nie wnikam w to. Uśmiecham się do niej sztucznie, idę na górę po rzeczy i wychodzę z domu. Szkoła czeka...

~•~

- Babciu wróciłam!! - Cisza. Co się dzieje? Przecież ona zawsze jest, gdy wracam do domu. - Babciu!? - krzyczę znowu. Nic. Cisza. W pośpiechu obchodzę wszystkie pokoje. Nie ma jej. Boże, a jeśli coś się stało!? Co ja bez niej zrobię!? Moje gorączkowe chodzenie po salonie przerwał dźwięk tłuczonego szkła. No tak! - palnęłam się w czoło. - Przecież nie sprawdziłam jeszcze swojego pokoju. Ale ja jestem głupia. 
Szybko biegnę na górę i z hukiem otwieram drzwi. To, co tam widzę, zapiera dech w piersiach. Wszędzie jest czysto, dookoła porozstawiane są świeczki i kadzidełka, a na środku ułożone jest serce z płatków róż.
Pewnie pomyśleliście, że to chłopak się tak postarał. Odpowiem wam -  pudło. Tylko moja babcia może coś takiego wymyślić. 
Nagle słyszę, że ktoś się krząta w łazience. Wchodzę tam i widzę Grace szykującą mi kąpiel. Jak ja ją kocham. Podbiegam do niej i wtulam się w nią najmocniej jak potrafię. Tak bardzo ją kocham.
- Hej Roza. Wróciłaś trochę wcześniej niż się spodziewałam.
- Wiem - skrócili mi lekcje.
- No to z niespodzianki nici - oznajmia. Czy ona żartuje!? To najlepsza niespodzianka w życiu!
- Kocham cię babciu.
- Ja ciebie też. A teraz idziemy do pokoju. Trzeba cię trochę oczyścić. Pomedytujemy trochę, pogadamy, a później pomogę ci się wykąpać. Wiem, że jesteś ostatnio przemęczona i chcę ci to wynagrodzić. To co idziemy?
- Pewnie..

-A pamiętasz, jak spadłaś z roweru, zaczęłaś płakać i przyleciałaś do mnie, żeby mi powiedzieć, że twój rower nie żyje?? Tak się wtedy uśmiałam. - Siedziałyśmy z babcią w łazience i wspominałyśmy stare czasy. Tak bardzo mi brakowało takich rozmów - jestem samotna, nie mam przyjaciółek, a co się z tym wiąże - nie mam z kim pogadać. Od zawsze moją najlepszą przyjaciółką była babcia. To jej wszystko zawdzięczam. Gdyby nie ona pewnie poszłabym do domu dziecka lub jeszcze gorzej, a tak jesteśmy same, ale trzymamy się razem. 
- Umyjesz mi plecy??
- Ale z ciebie leniuch. - Grace wzięła mydło do rąk i zaczęła mnie namydlać. - Dzisiaj jest pierwszy i ostatni raz. Zapamiętaj to sobie...
- Ależ oczywiście Madame.
- Ja ci dam madame! Już do łóżka!
- Zostaniesz ze mną? Proszę.. - Od kilku dni babcia musi ze mną zostawać, bo inaczej nie zasnę. Przy niej czuję się bezpieczna, ale gdy ona wraca do swojego pokoju wszystkie koszmary powracają. A właściwie jeden koszmar - cały czas ten sam.
- Dziś zostanę z tobą całą noc. Chociaż w urodziny należy ci się odrobina spokoju. - Kładziemy się do łóżka. Od razu przytulam się do babci i zamykam oczy. - Słodkich snów Roza..

19 lutego, 2014

Prolog...

Prolog

 

Zeszłam po cichu na dół, żeby nie obudzić babci, ale ona już nie spała. Siedziała sama w kuchni i płakała. Chciałam podejść do niej ale -jak to trzyletnie dziecko- nie wiedziałam co się dzieje. Stałam w progu z moim ukochanym Koko - małym, brązowym misiem, którego dostałam na urodziny od rodziców. Bardzo ich kochałam i nie wiedziałam wtedy, dlaczego ich przy mnie nie ma.
Po kilku minutach babcia w końcu mnie zauważyła. Podeszła do mnie, przytuliła mnie i... rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie odezwała się słowem tylko płakała i płakała, aż w końcu poszła do salonu i położyła się spać. Usiadłam obok niej. Patrzyłam, jak cierpi i sama cierpiałam, mimo że nie wiedziałam co to znaczy. Tamtego dnia dowiedziałam się, że moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. I to wszystko przeze mnie, bo chciałam -wręcz pragnęłam- żeby wrócili na moje urodziny. A nie wrócili w ogóle...  





Dopiero się wprawiam w pisanie dłuższych tekstów, więc proszę o wyrozumiałość. Rozdziały będą się pojawiały mniej więcej raz (czasem dwa) razy w tygodniu. Mam nadzieję, że nie zawiodę moich stałych czytelników :*