Ja

30 marca, 2014

Liebster Award

Hejka! Zostałam nominowana do Liebster Award przez

















































26 marca, 2014

Niespodzianka :*

A oto moja niespodzianka (szablon), która pojawiła się znacznie szybciej niż zaplanowałam, ale co tam! Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga - mam nadzieję, że tak samo jak mi :)
Pozdrawiam i do piątku (może będzie nowy rozdział)
Kaczuszkamartin♥♥♥

24 marca, 2014

~Rozdział 5~

-Wracajmy do środka, bo się jeszcze przeziębisz. - Od dłuższego czasu stoimy na dworze, bo ja głupia wybiegłam na zewnątrz. Faktycznie zrobiło mi się zimno. Muszę pojechać do domu, babcia mi coś...o nie, babcia! Przecież ona nie żyje. Jak ja mam teraz żyć? Nie poradzę sobie z utrzymaniem domu, a co dopiero chodzić do szkoły. Muszę się gdzieś przeprowadzić i sprzedać dom. To jedyne wyjście.
Weszliśmy powoli do mojej sali, bo nie czułam się jeszcze na siłach, żeby wykonywać jakikolwiek ruch. Ciekawe jak ja dobiegłam do wyjścia? No nic, mniejsza o to. Gdy zobaczyłam wzrok, jakim Mia patrzyła na tego Michael'a, wiedziałam, że ciągnie ich ku sobie.
-Sorry, że tak wybiegłam, ale..
-Nie musisz się tłumaczyć skarbie. A teraz może zadzwonisz do rodziców, co? Pewnie się o ciebie martwią?
-Ja nie mam rodziców.
-Oh, nie chciałam. To może babcia? - Pokiwałam głową na "nie", bo nie mogłam wydobyć z siebie słowa bojąc się, że się rozpłaczę. - Ciocia?...Wujek?
-Jestem sierotą. Wczoraj tuż przed tym..wydarzeniem zmarła mi babcia.
-Przepraszam, nie wiedziałam.
-Nie mogłaś wiedzieć. - Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko otarłam. - Muszę zorganizować jej pogrzeb. Zawsze chciała być pochowana z bukietem gardeni. To jej ulubione kwiaty.
-Jeśli można zapytać...jak się nazywała twoja babcia?
-Grace Bell, a co? Coś się stało?
-Twoja babcia została pochowana dwa dni temu.

~•~ 

-Rose, musisz z nami zamieszkać. Sama mówiłaś, że zamierzasz sprzedać dom i wynająć pokój. Równie dobrze mogłabyś mieszkać u nas za darmo. - Od kilki godzin Mia truje mi głowę takimi bzdetami jak mieszkanie. Nie mam teraz na to czasu. Cały czas zastanawiam się jak to jest możliwe, że opuściłam pogrzeb własnej babci? I skąd Louis i Mia ją znają? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
-Przecież ja was w ogóle nie znam! 
-Mogłybyśmy być najlepszymi przyjaciółkami, chodziłybyśmy razem na zakupy i pożyczały sobie ciuchy! Byłoby fajnie, ale wiem, że masz swoje przyjaciółki i nie mam na co liczyć.
-Tak właściwie nigdy nie miałam przyjaciółki. Każdy się ze mnie wyśmiewał. Codziennie w szkole byłam bita przez szkolną elitę i jakoś tak.....nie wiem czy mogę ci zaufać?
-Oj, kochana. Trzeba było tak od razu. Louis wleje tym twoim prześladowcom, gdy my będziemy się zaprzyjaźniać. Najpierw jednak musisz ze mną zamieszkać. Będziemy wszystko robiły razem..
-Brzmi wspaniale, ale jest jeden problem. Twój brat będzie mieszkał z nami.
-I co z tego? Za 2-3 tygodnie przyjedzie jeszcze mój chłopak.
-Twój co?! To ty i Michael nie jesteście razem? 
-Co ci przyszło do głowy - dziewczyna zarumieniła się. Od razu widać, że coś do niego czuje, ale sama nie chce się do tego przyznać. Muszę ich zeswatać.
-No dobra, zgadzam się.
-Jest! Wiedziałam, że się zgodzisz! Na razie będziesz mieszkać w pokoju gościnnym, ale za kilka..
-Nie o to mi chodziło. - Czy ona myślała, że tak z dnia na dzień będę się potrafiła rozstać z moim domem? Muszę to sobie jeszcze przemyśleć. - Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić - powiedziałam nieśmiało.
- Szkoda, bo myślałam, że..
-W swoim czasie, a teraz możesz ze mną pojechać do mojego domu na gorącą czekoladę i lody.
-Na razie ci odpuszczę, ale i tak będę cię męczyć, dopóki się nie zgodzisz. - Z uśmiechem pojechałyśmy do mojego domu.

____________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział! Nie jestem z niego zadowolona, ale nic na to nie poradzę. Muszę powoli rozwinąć akcję :* Następny rozdział pojawi się (może) w piątek, a jak nie to dwa na weekendzie.
A! I mam dla Was niespodziankę, którą pokażę w sobotę :*
Kaczuszkamartin♥♥♥

23 marca, 2014

~Rozdział 4~

-Co ty tu robisz? Kim ty jesteś!? Gdzie JA jestem!? Co się stało? Boże co się stało? - I się rozryczałam. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Zaczęłam się jej wyrywać, bo nadal jestem uczulona na dotyk.
-Spokojnie kochanie, nic ci nie zrobię.
-On mówił tak samo! I co? I gówno!
-Nie porównuj mnie do tego gnoja..
-Przepraszam. - Chyba za bardzo na nią naskoczyłam. Ale w sumie ja jej nie znam - mam prawo się tak zachowywać.
-Nic się nie stało. A teraz zacznijmy od początku: Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć - zapytałam ponuro. Czy ona nie widziała mnie wcześniej? A właśnie... co ona tu robi? - Skąd się tu wzięłaś? Chyba mnie nie widziałaś, prawda?
-Ja cię znalazłam w tym lesie. Ledwo co przeżyłaś, musieli cię reanimować.
-A czy..ktoś jeszcze mnie..widział?
-Nikt taki - Uf. To dobrze. - Tylko mój brat.
-Co!? Jak to? Ale....przecież, on nie może...jak?!
-Normalnie. Nie przejmuj się nim. On jest gejem.
-To dobrze. Z kim rozmawiałaś przez telefon?
-Właśnie z nim. Już tu jedzie razem z kolegą. Miał wczoraj urodziny i trochę mu popsuliśmy przyjęcie.
-To przeze mnie, tak? Ja przepraszam..nie chciałam. Ja naprawdę..
-Jest ok. - Czemu ona jest taka miła? Chce coś ode mnie? Moje rozmyślania przerwało wtargnięcie dwóch dzikusów. Dosłownie dzikusów. Śmiali się, popychali i wyzywali, ale nie wyglądało to groźnie. Wręcz przeciwnie, mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Cześć Mia. Jak tam?
-Rose się obudziła.
-O, to super! Gdzie ona jest?
-Nie przedstawiałam ci się jeszcze. Skąd znasz moje imię? Spotkałyśmy się już?
-Nie zadawaj tylu pytań skarbie. Wszystko w swoim czasie. A teraz poznaj Alex'a - mojego brata i jego kolegę, Michael'a.
-A ja myślałam, że to jego chłopak.
-Przepraszam co? Jaki chłopak? Ja nie jestem gejem! Coś ty jej naopowiadała Mi? - chłopak jęknął przeciągle. Jak to on nie jest gejem? To on mnie widział nagą? Boże, jaki wstyd.... I czemu Mia mnie okłamała? Może chciała dobrze?
-No sorry brachu, ale znasz mnie, prawda? Lubię cię wkurzać. Wszystkiego najlepszego Mike. Przepraszam prezent zostawiłam w samochodzie.
-Nic się nie stało. - Owy Mike podszedł do mnie, a ja się od razu odsunęłam. - Cześć, jestem Michael, w skrócie Mike.
-Cześć - odpowiedziałam cichutko. Czemu oni się tak na mnie gapią? Nie mogą stąd wyjść? Nastała niezręczna cisza przerywana jedynie naszymi oddechami. Wpatrywałam się w chłopaka w obawie, że coś mi zrobi. Nie chciałabym przeżywać tego drugi raz. Na samą myśl o tym robi mi się słabo.
-Co ci się stało? - wypalił chłopak. Poczułam łzy w kącikach oczu. Nie mogę się przy nich rozpłakać! A jednak mogę. Szybko wstałam i wybiegłam stamtąd. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. Słyszałam za sobą kroki i nawoływania, ale nie zatrzymałam się. Cała we łzach wybiegłam na dwór i poczułam na sobie jego dłonie. Zaczęłam się szarpać, ale poczułam się bezpieczna w jego ramionach i przestałam. Zamiast tego odwróciłam się do niego i z całej siły wtuliłam się w jego koszulkę.
-Ja nic nie zrobiłam. On pobiegł za mną i mnie... bił mnie i całował, a ja nie chciałam... i-i myślałam, że mnie puści, a-ale on był silny i...
-Już dobrze. Nie musisz mi opowiadać. Jeszcze nie teraz. - Jego głos był taki delikatny. Czułam, że ten chłopak będzie ważną osobą w moim życiu, ale nie spodziewałam się jak bardzo je zmieni.


___________________________________________________________________________
Bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność, ale tydzień temu byłam na 2-dniowych zawodach i po prostu nie miałam czasu. Jednak postaram się wynagrodzić to Wam i następny rozdział pojawi się....jutro! Mam nadzieję, że się nie gniewacie?

Kaczuszkamartin:*

09 marca, 2014

~Rozdział 3~

Leżę na zimnej ziemi i próbuję wstać. Na darmo. Ból w nodze jest nie do wytrzymania, a co jak miałabym jeszcze uciekać. Nagle pojawia się on, a ja już wiem, co mnie czeka. Podbiega do mnie i brutalnie podnosi. Bije mnie po twarzy za to, że mu uciekłam. I wtedy to się dzieje. Zaczyna mnie całować i obmacywać. Ostatkami sił próbuję mu się wyrwać, ale nie mam tyle szczęścia, co wtedy pod szkołą. Poddaję mu się. Słone łzy lecą strumieniami po policzkach. A on ściąga ze mnie koszulkę i zaczyna mnie całować po piersiach. Nie chcę tego, ale nie mogę nic zrobić. Zaczyna sunąć swoją obleśną łapą po moich udach aż do czułego miejsca. Zaciskam swoje nogi najmocniej jak się da, lecz już po chwili mój mur zostaje zburzony.

Wchodzi we mnie szybko i gwałtownie. Czuję narastający ból i zaczynam krzyczeć. Po chwili krzyk przechodzi we wrzask, kiedy ON się dobrze bawi. Bije mnie i gwałci i ma z tego ubaw. Stoję pod tym drzewem trzymana przez niego jeszcze pół godziny. On dochodzi we mnie, a potem tracę przytomność.

~•~

*cztery dni później - oczami Mii*

-Kiedy będziemy na miejscu?? Już mi się nudzi. - Jak co tydzień jadę z moim starszym bratem do jego przyjaciół. Ale dzisiaj jest wyjątkowa okazja, mianowicie... Michael obchodzi 20-ste urodziny!! To jego dzień i z tej okazji robi małe przyjęcie. Mówiąc małe, mam na myśli mega imprę!! Ale jak zwykle wyjechaliśmy z Alex'em za późno i teraz gonimy jak nakręceni. Mój brat nienawidzi się spóźniać. Zawsze jest punktualny, w przeciwieństwie do mnie.
Dlatego zrobię mu na złość:
-Alex...
-Czego znowu ci się zachciało? Od razu mówię, że woda się już skończyła. Wychlałaś całą butelkę.
-No właśnie - całą -odpowiedziałam braciszkowi. Niech się domyśla o co mi chodzi, a po jego spojrzeniu wiem, że mnie przejrzał. Dlatego zjechał na pobocze.
-Przecież dopiero co wjechaliśmy do miasta.
-Ale mi się chce już!
-Tylko się pospiesz. I tak jesteśmy spóźnieni.
-Dobra, dobra to tylko..
-Nie mów! Idź już w cholerę. - Mówiłam już, jak bardzo lubię go denerwować? Ten mój zadziorny charakterek...
Weszłam powoli do lasu, uważając, żeby nie wdepnąć. Chyba nie chciałam pobrudzić sobie nowiutkich litów, prawda? Jednak musiałam odejść dość daleko, żeby przedłużyła nam się droga. Rozglądam się dookoła i stwierdzam po raz kolejny, że nienawidzę tego miasteczka. Las jest ciemny i zimny. Nie wiadomo, co się tu spotka.
Musiałam wykrakać! Skręcając w lewo zobaczyłam nieprzytomną dziewczynę. Leżała bezwładnie na ziemi pozbawiona ubrań, dlatego domyśliłam się, że musiała zostać zgwałcona. Zaczęłam wrzeszczeć i piszczeć, aż usłyszał mnie Alex i szybko przybiegł. Gdy zobaczył dziewczynę zdjął kurtkę, nakrył ją i zaniósł do samochodu. Ja usiadłam z nią z tyłu, a chłopak ruszył z piskiem opon do szpitala. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy, a ja miałam jedynie nadzieję, że nic się jej nie stało.

~•~

*oczami Rose*

Słyszę czyjś krzyk. Czuję na sobie czyjś dotyk i od razu przypomina mi się sytuacja w lesie. Zaczynam się wyrywać i bić wszystkich dookoła. Mówię, żeby mnie zostawili, ale oni mnie nie słyszą. Przede mną pojawia się światełko. Czy to znaczy, że już umarłam? Głosy ucichły, a z mojego ciała zniknęły dłonie. Czuję spokój i błogość. Czy tak wygląda niebo??
Nagle nabieram powietrza i krztuszę się nim. W oddali słyszę szczęśliwy głos lekarza mówiący, że się udało. Co się udało? Czy ktoś mi może powiedzieć co się udało? - to była moja ostatnia myśl przed zemdleniem.

Ehh...gdzie ja jestem? Zastanawiam się, a w międzyczasie próbuję otworzyć oczy. Gdy udaje mi się to, od razu je zamykam z powodu jaskrawego światła. Co się dzieje? Jeszcze raz próbuję otworzyć oczy, ale kończy się to z takim samym skutkiem. Zawiedziona opadam jeszcze głębiej na łóżko i słyszę dziewczęcy głos:
-Obudziła się już. Jak chcesz ją zobaczyć to przyjedź. - Pewnie rozmawia przez telefon. Ale kto to jest, skoro ja już nikogo nie mam? Nie zastanawiając się otwieram oczy i widzę ją. Piękną, młodą dziewczynę, o błękitnych oczach i zmartwionym wyrazie twarzy. Pewnie ktoś z jej rodziny jest chory i ona czeka na niego. Ale czemu przygląda się mi? Mam coś na twarzy? Po chwili orientuję się, że ona stoi w moim pokoju. To pielęgniarka? Coś mi mówi, że się mylę i mam rację:
-Cześć jestem Mia. - Wyciąga do mnie dłoń, a mnie zatyka.


03 marca, 2014

~Rozdział 2~

Dryń, dryń! Cholerny budzik. Czemu musi dzwonić o tak wczesnej porze? A właściwie, która jest godzina?? 7:40 - zaspałam! W pośpiechu biegnę do łazienki, myję twarz i czeszę włosy w luźnego warkocza. Ubieram się w to i szybko wybiegam z domu. Do szkoły docieram minutę przed dzwonkiem i od razu tego żałuję. Wolałabym mieć owal za spóźnienie niż czuć na sobie wzrok wszystkich uczniów. W sumie przyzwyczaiłam się już do tego, a mimo to nadal mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Chyba na marne.
Pierwsza lekcja - biologia. Nie wiem, jak wytrzymam 45 minut na słuchaniu tej walniętej baby. Jakieś głupie pepsyny, trypsyny, czy chomotrypsyny. Po co mi to w ogóle potrzebne? Bo na pewno lekarzem nie zostanę.
Wszystkie zajęcia minęły mi w miarę spokojnie, co bardzo mnie zaniepokoiło. Jeszcze nigdy nie miałam tak udanego dnia, co wiąże się z kłopotami. Ciekawe, co moi prześladowcy wymyślili tym razem? Znowu mnie zamkną w komórce na całą noc czy zaczną mnie bić? Takie zachowania są u mnie na porządku dziennym, nie myślcie sobie, że zmyślam. Ja mówię tylko i wyłącznie prawdę..

- Gdzie ci się tak spieszy laluniu? - usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos. Tak bardzo chciałam mieć przynajmniej jeden udany dzień. Myślałam, że spokojnie, w ciszy, wrócę do domu i się pouczę. Ale nie, ten dupek musiał mnie znaleźć. Zawsze znajduje.
Powoli obracam się w jego stronę i widzę go stojącego ze swoimi koleżkami pod ścianą budynku. Nogi zaczynają mi się trząść jak galareta i jeszcze by brakowało, żebym padła z wrażenia na ich oczach. Moje serce łomocze w piersi i ma ochotę wyskoczyć, gdy tylko ich widzę
- Wracam do domu - odpowiadam.
- Chciałoby się. Myślałaś, że ci się dzisiaj upiecze? Ech...ten twój mały móżdżek. Mała, głupia Rose. Jak ja cię lubię.
- Chyba torturować - dopowiadam i od razu tego żałuję. Zostaję brutalnie przygwożdżona do ściany. Wyrywam się, ale to nic nie daje. Wzmaga jedynie uścisk chłopaka na mojej szyi, aż trudno mi oddychać.
- Proszę - chrypię. - Zlituj się nade mną chociaż dziś.
- Haha. Śmieszna jesteś. Chłopaki, do roboty. - Byłam wolna, ale nie na długo. Jeden z nich wyciągnął kamerę, a dwóch pozostałych zaczęło mnie bić i kopać. Wszystko mnie bolało, ale nie płakałam. Nie chciałam pokazać im, że jestem słaba. Po kilku minutach szarpania, odpuściłam. Kopnęli mnie jeszcze dwa, trzy razy i odeszli, a ja zostałam tam. Za silna, żeby zawołać o pomoc, za słaba, żeby wstać.

 ~•~

- Babciu, wróciłam! - Cisza. - Babciu? Znowu chcesz mnie nastraszyć? Proszę odezwij się! - Powtarza się sytuacja z przedwczoraj. Tym razem jednak nie muszę obchodzić całego domu. Wchodzę do przestronnego salonu i zamieram. Grace leży na sofie i nie rusza się. Nie oddycha...O Boże! Ona nie oddycha! Babcia nie żyje... Nie, nie ,nie...to nie może być prawda! Miałam tylko ją, a teraz zostałam sama. Całkiem sama. 
Może jeszcze nie jest za późno - trzymam się ostatniej deski ratunku. Podbiegam do niej, sprawdzam puls i już wiem, że zostałam całkiem sama, jak palec. Dzwonię na pogotowie i wybiegam z domu.

Od kilku godzin kręcę się po opustoszałych ulicach miasta. Rozmyślam nad swoim życiem i dochodzę do wniosku, że jest ono do bani. Tyle bliskich osób straciłam w tak młodym wieku. A jeszcze te durne koszmary, które muszą coś oznaczać, tylko nie wiem co. 
W pewnej chwili myślę o babci. Jak ona musi się czuć, wiedząc, że jej wnuczka ją opuściła. Muszę być teraz przy niej. Z tą myślą zawracam i biegnę do domu. Chcąc dotrzeć szybciej, wybieram krótszą drogę - to mój najgorszy błąd.
Zewsząd słyszę śmiechy i czuję smród papierosów. Odwracam się z zamiarem odejścia, lecz jakiś młody mężczyzna zastępuje mi drogę. Nie widzę go, ale czuję od niego alkohol. Cofam się powoli, aż dotykam plecami zimnej ściany. Boję się. Tak strasznie się boję....Facet opiera ręce nad moją głową i pochyla się. Chce mnie pocałować, ale woła go jego przyjaciel. Wykorzystuję moment jego nieuwagi i pędem ruszam w przeciwnym kierunku. Biegnę i biegnę, ale cały czas słyszę jego miarowy oddech tuż za sobą. On krzyczy, żebym się zatrzymała, wyzywa mnie. Tak bardzo się boję... Nagle potykam się i już wiem, że tym razem się nie obudzę. Tym razem to nie sen - mój koszmar się spełnia...


Chciałabym podziękować za tyle komentarzy, które wiele dla mnie znaczą. Przepraszam, że tyle zwlekałam z tym rozdziałem, ale mam dużo nauki. Możliwe, że rozdział trzeci pojawi się we środę. Pozdrawiam.
Kaczucha :*