Weszliśmy powoli do mojej sali, bo nie czułam się jeszcze na siłach, żeby wykonywać jakikolwiek ruch. Ciekawe jak ja dobiegłam do wyjścia? No nic, mniejsza o to. Gdy zobaczyłam wzrok, jakim Mia patrzyła na tego Michael'a, wiedziałam, że ciągnie ich ku sobie.
-Sorry, że tak wybiegłam, ale..
-Nie musisz się tłumaczyć skarbie. A teraz może zadzwonisz do rodziców, co? Pewnie się o ciebie martwią?
-Ja nie mam rodziców.
-Oh, nie chciałam. To może babcia? - Pokiwałam głową na "nie", bo nie mogłam wydobyć z siebie słowa bojąc się, że się rozpłaczę. - Ciocia?...Wujek?
-Jestem sierotą. Wczoraj tuż przed tym..wydarzeniem zmarła mi babcia.
-Przepraszam, nie wiedziałam.
-Nie mogłaś wiedzieć. - Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko otarłam. - Muszę zorganizować jej pogrzeb. Zawsze chciała być pochowana z bukietem gardeni. To jej ulubione kwiaty.
-Jeśli można zapytać...jak się nazywała twoja babcia?
-Grace Bell, a co? Coś się stało?
-Twoja babcia została pochowana dwa dni temu.
~•~
-Rose, musisz z nami zamieszkać. Sama mówiłaś, że zamierzasz sprzedać dom i wynająć pokój. Równie dobrze mogłabyś mieszkać u nas za darmo. - Od kilki godzin Mia truje mi głowę takimi bzdetami jak mieszkanie. Nie mam teraz na to czasu. Cały czas zastanawiam się jak to jest możliwe, że opuściłam pogrzeb własnej babci? I skąd Louis i Mia ją znają? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
-Przecież ja was w ogóle nie znam!
-Mogłybyśmy być najlepszymi przyjaciółkami, chodziłybyśmy razem na zakupy i pożyczały sobie ciuchy! Byłoby fajnie, ale wiem, że masz swoje przyjaciółki i nie mam na co liczyć.
-Tak właściwie nigdy nie miałam przyjaciółki. Każdy się ze mnie wyśmiewał. Codziennie w szkole byłam bita przez szkolną elitę i jakoś tak.....nie wiem czy mogę ci zaufać?
-Oj, kochana. Trzeba było tak od razu. Louis wleje tym twoim prześladowcom, gdy my będziemy się zaprzyjaźniać. Najpierw jednak musisz ze mną zamieszkać. Będziemy wszystko robiły razem..
-Brzmi wspaniale, ale jest jeden problem. Twój brat będzie mieszkał z nami.
-I co z tego? Za 2-3 tygodnie przyjedzie jeszcze mój chłopak.
-Twój co?! To ty i Michael nie jesteście razem?
-Co ci przyszło do głowy - dziewczyna zarumieniła się. Od razu widać, że coś do niego czuje, ale sama nie chce się do tego przyznać. Muszę ich zeswatać.
-No dobra, zgadzam się.
-Jest! Wiedziałam, że się zgodzisz! Na razie będziesz mieszkać w pokoju gościnnym, ale za kilka..
-Nie o to mi chodziło. - Czy ona myślała, że tak z dnia na dzień będę się potrafiła rozstać z moim domem? Muszę to sobie jeszcze przemyśleć. - Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić - powiedziałam nieśmiało.
- Szkoda, bo myślałam, że..
-W swoim czasie, a teraz możesz ze mną pojechać do mojego domu na gorącą czekoladę i lody.
-Na razie ci odpuszczę, ale i tak będę cię męczyć, dopóki się nie zgodzisz. - Z uśmiechem pojechałyśmy do mojego domu.
____________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział! Nie jestem z niego zadowolona, ale nic na to nie poradzę. Muszę powoli rozwinąć akcję :* Następny rozdział pojawi się (może) w piątek, a jak nie to dwa na weekendzie.
A! I mam dla Was niespodziankę, którą pokażę w sobotę :*
Kaczuszkamartin♥♥♥
Świetny rozdział ! Biedna Rose nie była na pogrzebie swojej ukochanej babci ! :-(smuteczek. Weny !!!!!!! I do kolejnego ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńTo się będzie działo, gdy Rose zamieszka z Mią :D A do tego jej brat....
OdpowiedzUsuńTylko cały czas się mylę, że Alex to jednak Louis, itp...ale się przyzwyczaję:)
Czekam na następny:P
Super opowiadanie, czekam na następny rozdział. x
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
phoebe z http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/