Ja

03 marca, 2014

~Rozdział 2~

Dryń, dryń! Cholerny budzik. Czemu musi dzwonić o tak wczesnej porze? A właściwie, która jest godzina?? 7:40 - zaspałam! W pośpiechu biegnę do łazienki, myję twarz i czeszę włosy w luźnego warkocza. Ubieram się w to i szybko wybiegam z domu. Do szkoły docieram minutę przed dzwonkiem i od razu tego żałuję. Wolałabym mieć owal za spóźnienie niż czuć na sobie wzrok wszystkich uczniów. W sumie przyzwyczaiłam się już do tego, a mimo to nadal mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Chyba na marne.
Pierwsza lekcja - biologia. Nie wiem, jak wytrzymam 45 minut na słuchaniu tej walniętej baby. Jakieś głupie pepsyny, trypsyny, czy chomotrypsyny. Po co mi to w ogóle potrzebne? Bo na pewno lekarzem nie zostanę.
Wszystkie zajęcia minęły mi w miarę spokojnie, co bardzo mnie zaniepokoiło. Jeszcze nigdy nie miałam tak udanego dnia, co wiąże się z kłopotami. Ciekawe, co moi prześladowcy wymyślili tym razem? Znowu mnie zamkną w komórce na całą noc czy zaczną mnie bić? Takie zachowania są u mnie na porządku dziennym, nie myślcie sobie, że zmyślam. Ja mówię tylko i wyłącznie prawdę..

- Gdzie ci się tak spieszy laluniu? - usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos. Tak bardzo chciałam mieć przynajmniej jeden udany dzień. Myślałam, że spokojnie, w ciszy, wrócę do domu i się pouczę. Ale nie, ten dupek musiał mnie znaleźć. Zawsze znajduje.
Powoli obracam się w jego stronę i widzę go stojącego ze swoimi koleżkami pod ścianą budynku. Nogi zaczynają mi się trząść jak galareta i jeszcze by brakowało, żebym padła z wrażenia na ich oczach. Moje serce łomocze w piersi i ma ochotę wyskoczyć, gdy tylko ich widzę
- Wracam do domu - odpowiadam.
- Chciałoby się. Myślałaś, że ci się dzisiaj upiecze? Ech...ten twój mały móżdżek. Mała, głupia Rose. Jak ja cię lubię.
- Chyba torturować - dopowiadam i od razu tego żałuję. Zostaję brutalnie przygwożdżona do ściany. Wyrywam się, ale to nic nie daje. Wzmaga jedynie uścisk chłopaka na mojej szyi, aż trudno mi oddychać.
- Proszę - chrypię. - Zlituj się nade mną chociaż dziś.
- Haha. Śmieszna jesteś. Chłopaki, do roboty. - Byłam wolna, ale nie na długo. Jeden z nich wyciągnął kamerę, a dwóch pozostałych zaczęło mnie bić i kopać. Wszystko mnie bolało, ale nie płakałam. Nie chciałam pokazać im, że jestem słaba. Po kilku minutach szarpania, odpuściłam. Kopnęli mnie jeszcze dwa, trzy razy i odeszli, a ja zostałam tam. Za silna, żeby zawołać o pomoc, za słaba, żeby wstać.

 ~•~

- Babciu, wróciłam! - Cisza. - Babciu? Znowu chcesz mnie nastraszyć? Proszę odezwij się! - Powtarza się sytuacja z przedwczoraj. Tym razem jednak nie muszę obchodzić całego domu. Wchodzę do przestronnego salonu i zamieram. Grace leży na sofie i nie rusza się. Nie oddycha...O Boże! Ona nie oddycha! Babcia nie żyje... Nie, nie ,nie...to nie może być prawda! Miałam tylko ją, a teraz zostałam sama. Całkiem sama. 
Może jeszcze nie jest za późno - trzymam się ostatniej deski ratunku. Podbiegam do niej, sprawdzam puls i już wiem, że zostałam całkiem sama, jak palec. Dzwonię na pogotowie i wybiegam z domu.

Od kilku godzin kręcę się po opustoszałych ulicach miasta. Rozmyślam nad swoim życiem i dochodzę do wniosku, że jest ono do bani. Tyle bliskich osób straciłam w tak młodym wieku. A jeszcze te durne koszmary, które muszą coś oznaczać, tylko nie wiem co. 
W pewnej chwili myślę o babci. Jak ona musi się czuć, wiedząc, że jej wnuczka ją opuściła. Muszę być teraz przy niej. Z tą myślą zawracam i biegnę do domu. Chcąc dotrzeć szybciej, wybieram krótszą drogę - to mój najgorszy błąd.
Zewsząd słyszę śmiechy i czuję smród papierosów. Odwracam się z zamiarem odejścia, lecz jakiś młody mężczyzna zastępuje mi drogę. Nie widzę go, ale czuję od niego alkohol. Cofam się powoli, aż dotykam plecami zimnej ściany. Boję się. Tak strasznie się boję....Facet opiera ręce nad moją głową i pochyla się. Chce mnie pocałować, ale woła go jego przyjaciel. Wykorzystuję moment jego nieuwagi i pędem ruszam w przeciwnym kierunku. Biegnę i biegnę, ale cały czas słyszę jego miarowy oddech tuż za sobą. On krzyczy, żebym się zatrzymała, wyzywa mnie. Tak bardzo się boję... Nagle potykam się i już wiem, że tym razem się nie obudzę. Tym razem to nie sen - mój koszmar się spełnia...


Chciałabym podziękować za tyle komentarzy, które wiele dla mnie znaczą. Przepraszam, że tyle zwlekałam z tym rozdziałem, ale mam dużo nauki. Możliwe, że rozdział trzeci pojawi się we środę. Pozdrawiam.
Kaczucha :*

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny! Na razie mało się dzieje jak to na początku. Zastanawiam się tylko jak mogłaś uśmiercić jej babcię!? Przecież Rose została kompletnie sama. I kim są jej prześladowcy?
    Czekam na następny i życzę weny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie, co za brutale!
    Oj ciężkie życie będzie miała Rose coś czuję :/
    No nic, to ja czekam na nn i z niecierpiwością <3
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. :-(:-(:-(Masakra!Szkoda mi Rosaliny :-(:O:-O:-Ci jej babcia :'(:'( Kurcze ugh co za idioci z tych gości. Brutale :'(:'(:'( czekam na kolejne i mam nadzieję ze potem będzie lepiej u Rose :@♥`~`:-\B-):-$:-!:-!:-!

    OdpowiedzUsuń